ROZDZIAŁ 3
-Coś mówiłeś?- spytałam, a w mojej głowie przerażenie ustępowało zdziwieniu- i tak na przemian.
-Nie, nic nie mówiłem...- bąknął wciąż nie spuszczając ze mnie wzroku. Nie patrzyłam mu w oczy, nie wiem dlaczego, ale nie patrzyłam. Nie mogłam, nie chciałam. - Gdzie mieszkasz?
-Nigdzie.- bez namysłu odpowiedziałam nie spuszczając wzroku z podłogi.
-Bez żartów.
-N I G D Z I E.- przeliterowałam.- trzeba mówić do ciebie, jak do przedszkolaka?- po każdym zdaniu, które ku niemu wypowiedziałam sumienie mnie karciło. Może przez pieniądze ojca zachowywałam się jak rozpieszczone dziecko?
-Myślisz, że jak będziesz taka opryskliwa, to odpuszczę?
- Tak.- rzuciłam.
-Jesteś w błędzie..
Zaczęłam zastanawiać się nad sobą nie spoglądająn na Natana ani razu- przyznam, że robiłam to wbrew sobie, usiadł obok mnie. Czułam na sobie jego wzrok.
-Za co mnie tak nienawidzisz?- zapytał ku mojemu zdziwieniu.
-Nie nienawidze cię.- powiedziałam. Miałam wrażenie, że to zdanie zabrzmiało jak w 'Gdzie jest Nemo'
-Przecież widzę.
-To jesteś ślepy.- przyblizył się do mnie trochę. Był coraz bliżej- bałam się. To byłby mój pierwszy pocałunek. Odsunęłam się. Chcę trochę poczekać- nie znam go.
-Powiesz mi, gdzie mieszkasz?
-Mieszkam tutaj.- odpowiedziałam w ogóle niewzruszona, nie obchodziło mnie co kierował ku mnie.
-Co?- zapytał ciekawy.
-Uciekłam z domu.
-Serio?
-Nie, żartuję.- zakpiłam.
-Wiedziałem.- jego oczy rozmył promień zachodzącego słońca rozdzielający nas grubą linią.
-Serio.
-Kłamca.
-Laluś.
-Kłamca.
-Idiota.
-Zostaniemy przyjaciółmi?-zapytał.
-Nie.
-Czego?
-Bo nie.- chciałam. Coś we mnie mówiło 'tak!tak!' a druga część 'nieeee!'
-Proszę.
-Okej.- warknęłam tylko dlatego, żeby się zamknął.
-Mogę pomóc ci robić coś w stylu domku?
-Możesz.- wzięliśmy się do pracy.
Myślałam. Ciągle o nim myślałam. Nie mogłam przestać. Wdarł się do mojej głowy i udawał, że nie widzi drzwi, które stały na w prost niego. Drań, pajac, idiota, dureń, frajer.
Nie- przestałam o nim myślec, jak o przyjacielu- chciałam czegos więcej, tylko bałam się przyznać.
-Będę musiał juz isć. Późno już. Idziesz do mnie?- zapytał.
-Nie, tu jest dobrze.- odpowiedziałam już nie tak chamsko, jak wcześniej. nie bałam się tu zostać sama, dlatego, że wiedziałam, iż jutro Natan będzie obok mnie- nic nie było mi straszne, bo ta myśl mnie broniła przed wszystkim.
-Zaraz przyjdę.-powiedział i szybko gdzieś pobiegł. Dotrzymał także obietnicy i wrócił z czymś. Niewiem czym, ale ładnie pachniało. Oznaczało to, że mieszkał nieopodal. W sumie to było jego pole, więc jak mógł mieszkać daleko? Położył 'pudełko' obok mnie i dał mi bukiet kwiatów polnych, co było najsłodszym gestem, jaki mi się w życiu przytrafił.
-Myśl o tobie nie da mi spać.- powiedziałam i go przytuliłam na pożegnanie,a po moim policzku popłynęła samotna łza, którą ukradkiem otarłam rękawem zabrudzonej niebieskiej bluzki mamy.
Zaczęłam zastanawiać się nad sobą nie spoglądająn na Natana ani razu- przyznam, że robiłam to wbrew sobie, usiadł obok mnie. Czułam na sobie jego wzrok.
-Za co mnie tak nienawidzisz?- zapytał ku mojemu zdziwieniu.
-Nie nienawidze cię.- powiedziałam. Miałam wrażenie, że to zdanie zabrzmiało jak w 'Gdzie jest Nemo'
-Przecież widzę.
-To jesteś ślepy.- przyblizył się do mnie trochę. Był coraz bliżej- bałam się. To byłby mój pierwszy pocałunek. Odsunęłam się. Chcę trochę poczekać- nie znam go.
-Powiesz mi, gdzie mieszkasz?
-Mieszkam tutaj.- odpowiedziałam w ogóle niewzruszona, nie obchodziło mnie co kierował ku mnie.
-Co?- zapytał ciekawy.
-Uciekłam z domu.
-Serio?
-Nie, żartuję.- zakpiłam.
-Wiedziałem.- jego oczy rozmył promień zachodzącego słońca rozdzielający nas grubą linią.
-Serio.
-Kłamca.
-Laluś.
-Kłamca.
-Idiota.
-Zostaniemy przyjaciółmi?-zapytał.
-Nie.
-Czego?
-Bo nie.- chciałam. Coś we mnie mówiło 'tak!tak!' a druga część 'nieeee!'
-Proszę.
-Okej.- warknęłam tylko dlatego, żeby się zamknął.
-Mogę pomóc ci robić coś w stylu domku?
-Możesz.- wzięliśmy się do pracy.
Myślałam. Ciągle o nim myślałam. Nie mogłam przestać. Wdarł się do mojej głowy i udawał, że nie widzi drzwi, które stały na w prost niego. Drań, pajac, idiota, dureń, frajer.
Nie- przestałam o nim myślec, jak o przyjacielu- chciałam czegos więcej, tylko bałam się przyznać.
-Będę musiał juz isć. Późno już. Idziesz do mnie?- zapytał.
-Nie, tu jest dobrze.- odpowiedziałam już nie tak chamsko, jak wcześniej. nie bałam się tu zostać sama, dlatego, że wiedziałam, iż jutro Natan będzie obok mnie- nic nie było mi straszne, bo ta myśl mnie broniła przed wszystkim.
-Zaraz przyjdę.-powiedział i szybko gdzieś pobiegł. Dotrzymał także obietnicy i wrócił z czymś. Niewiem czym, ale ładnie pachniało. Oznaczało to, że mieszkał nieopodal. W sumie to było jego pole, więc jak mógł mieszkać daleko? Położył 'pudełko' obok mnie i dał mi bukiet kwiatów polnych, co było najsłodszym gestem, jaki mi się w życiu przytrafił.
-Myśl o tobie nie da mi spać.- powiedziałam i go przytuliłam na pożegnanie,a po moim policzku popłynęła samotna łza, którą ukradkiem otarłam rękawem zabrudzonej niebieskiej bluzki mamy.